Ogródki działkowe, mekka kiczowatego dizajnu, czy sielankowa oaza w samym centrum miasta?
Żyjemy w czasach nacisku na ekologię, zdrowy tryb życia oraz zwrot w stronę natury. W przestrzeni naszych miast ciężko odnaleźć miejsca, w których zrealizować można te wytyczne, gdzie można posiać własne rośliny, lub uprawiać warzywa czy owoce. Gdzie przeciętny Polak może realizować swoje potrzeby życia "bliżej natury"?
Dość kontrowersyjną,
ale chyba wyłącznie poprzez swoją złą sławę w powszechnej
opinii alternatywą są ogródki działkowe, które są stałym
elementem krajobrazu polskich miast (ale kto wie, czy już niebawem
ich los zostanie przesądzony na niekorzyść – więcej o sporze
tu)...
Według wikipedycznej
definicji główną funkcją ogródków jest przywracanie
społeczności i przyrodzie terenów zdegradowanych, ochrona
środowiska przyrodniczego, kształtowanie otoczenia człowieka, a
także ochrona składników przyrody oraz poprawa warunków bytowych
społeczności miejskich. Można się spierać, czy faktycznie
wpływają na ochronę środowiska, oraz czy poprawiają warunki
bytowe (niejedne z nich, odbiegają od oczekiwanych standardów),
jednak nie można odmówić im funkcji integracji społecznej, bycia
przestrzenią rekreacji oraz relaksu, a także miejscem, w których
uprawiać można według uznania własny "kawałek podłogi".
Aby sprawdzić, czy
teoria ma odniesienie w praktyce postanowiłam dokonać weekendowej
obserwacji.
Przechadzając się po terenach ogródków w moim mieście
(Jastrzębie – Zdrój) zauważyłam, że w większości należą do
osób starszych, niejednokrotnie odwiedzane są jednak przez całe
rodziny. Pod kątem roślinności dominują kwiaty, a także warzywa
i owoce. Stanowią doskonałe miejsca do wymiany plotek oraz porad w
kwestiach dotyczących upraw.
Wywnioskować z tego można, że ludzie
przywiązują wagę do pochodzenia spożywanych przez nich produktów,
sadzenie, pielęgnowanie i ostatecznie konsumowanie sprawia im
radość. Słusznie można by więc określić ogródki jako enklawy
relaksu, fragmenty miejskiej sielanki często zlokalizowane w ścisłym
centrum, pomiędzy blokami. Tworzą one jednak specyficzną aurę,
której pomimo czasami tandetnej i kiczowatej oprawy, nie można
odmówić uroku. No i... kto w gorący dzień nie skusi się na
relaks w cieniu własnoręcznie posadzonego drzewa?
W kontekście działek
nie można zapomnieć o warstwie wizualnej. Pod tym względem
miejscami, osiągają mistrzostwo: mieszanina stylów, artystyczna
ekspresja, radosna twórczość i słodkie krasnale to tylko niektóre
z określeń, które cisną się na usta. Wśród obserwowanych
przeze mnie ogródków dominowały wiatraki oraz studnie. Mogłabym
również pokusić się o stwierdzenie, że (ekolodzy zatkajcie
uszy): plastikowa butelka dobra na wszystko. Zastępowała bowiem
wiele naczyń, służyła jako odstraszacz, karmnik oraz
mini szklarnia.
Poza tym naprawdę warto docenić ilość osób, które korzystają z własnoręcznie wyhodowanych warzyw, owoców, ziół. Które sadzą mnóstwo kwiatów, drzew, krzewów i czasami naprawdę zmieniają przemysłowy obraz miast. Ja zaczynam kupować tą idee, choć może nie zostanę entuzjastką kolektywnego grillowania. Szkoda tylko, że doceniam ogródki dopiero teraz, kiedy ich los aktualnie intensywnie się waży.
P.s. ciekawa inicjatywa: dzieło działka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz